Cześć:)
Z powodu, że dziś Dzień kobiet napiszę coś w tym stylu:)
Amanda po wyjściu z sali matematycznej usiadła na ławce i podziwiała chłopaków z szóstej klasy jak grają i ping-pong'a. Był biegany i dlatego nie wiedziała kto wygrywa. W ogóle to jej nie zastanawiało. Najważniejszą rzeczą było to, że najgorsza lekcja już minęła.
Najfajniej było na polskim, bo wszystkie dziewczyny z okazji ich święta dostały po lizaku od chłopaków. Amanda uśmiechnęła sie do tych wspomnień i z powrotem przybrała normalny wyraz twarzy. Próbowała się skupić na grze. Ale ktoś jej przeszkodził.
Hubert stanął tuż przed nią. Była w duchu zaskoczona, że stoi przodem do niej, a nie tyłem. Że nie gra, tylko nic nie robi. Zwykle się unikali. A jak rozmawiali, to mniej więcej tak:
- Ej, co będzie w szóstym?
- B. A w siódmym C.
Albo:
- Daj odpisać zadanie!
- A kiedy wreszcie sam odrobisz? Ale masz.
Lub podczas, kiedy on się wymiguje na lekcji:
- Proszę pani! Ja poszłem na chwilę do kibla...
- Mówi sie poszedłem!
- Oj, nie powtarzaj mnie!
- Chyba poprawiaj. - znowu go poprawiła.
A teraz to wyglądało zupełnie inaczej. Hybert zabrał głos:
- Cześć. Wiesz, musimy pogadać.
- Spoko.
- To bardzo ważna sprawa...
- Teraz mamy historię, nic nie było zadane a sprawdzian za tydzień. Dziś mamy powtózenie.
- Nie o to mi chodzi Amm. Tylko, w ten dzień muszę się w końcu wziąść w garść.
- Mówi się wziąć. A po za tym, od kiedy ty mówisz na mnie Amm i w ogóle, to ty, czekaj, jeszcze nigdy nie mówiłeś do mnie po imieniu, a teraz to?!
- No bo to delikatna sprawa.
- Mianowicie?
- Ale nie tu, nie przy tylu ludziach. Chodź przed matematyczną.
- Lepiej polonistyczną. Tam nie czuć strachem.
- Ale zacznie. Amm, proszę... - zaczął błagalnie.
- No zgoda. Ale tylko teraz, dzisiaj. I mam nadzieję, że to nie podstęp! Bo ja mam sposoby jak się zemścic! Mam na ciebie haka. - Powiedziała Amanda mrocznie.
Udali się ku sali matematycznej znajdującej się naprzeciwko biblioteki i obok sali polonistycznej. Hubert zaczął coś bełkotać bez łądu i składu. W końcu wszystko przełożył na polski.
- Już dawno chciałem ci to powiedzieć, a dziś, w dzień kobiet jest idealna okazja, więc... Amanda, kocham cie.
- Niezły dowcip! Chyba, .że to jakiś zakłąd? Wrabiasz mnie z innymi chłopakami? Ale nie ze mmną te numery. Narka! - odwróciła się, ale Hubert złapał ją za rękę.
- To nie są żarty. To szczera prawda.
- Szczera to jest moja babcia! Puść mnie i daj iść. - zrobił o co prosiła.
Po lekcjach, gdy Amanda wychodziła ze szkoły, przed którą było pusto z nienacka zawołał ją znajomy głos.
- Amando, poczekaj! - był to Hubert.
- Znowu ty? Ile razy mam ci mówić, że się nie dam wrobić?
- Ale to nie żaden kawał Ty mi sie naprawdę podobasz!
-Tsa, jasne. - Odwróciłą się. On ją złapał za ramiona, odwrócił ją przodem do siebie i uściskał. Po tem wyszeptał jej do ucha:
-To nie żaden kawał. Ja naprawdę jestem w tobie zakochany, Ile razy ma ci to mówić? Chłopaki nic nie wiedzą, a pod salą matematyczną mieliśmy się spotkać, bo tam jest pusto. A jak byś dała mi kosza, z resztą tak zrobiłaś, to przy namniej bez świadków. Jeszcze tego, żebym stracił swoją miłość i kumpli. - Amanda zastanowiła się przez chwilę. W końcu wyrwała się z jego uścisku i rzekła:
- Ale, ja nie wierzę. To nie może być prawda! - do oczu napłynęły jej łzy. - Jesteś tego pewien? Jesteś pewien?
- Najbardziej na świecie. Jesteś moim całymn światem!
- To tylko puste słowa.
- A topewnie uznasz za pusty, nic nie znaczący gest. - powiedział bez entuzjazmu.
- Co masz na myś... - i ją pocałował.