środa, 9 października 2013

Scenariusz teatralny 'Zwariowana rodzinka'

Role:
- Adaś 
- Mama 
- Amelia
- Babcia
- Dziadek (Edward) 
- Sąsiadka
- Ewa 
- Danuta
- Dorota
- Tata (Stefan)
- Kobieta
- Facet
- Jakiś piłkarz
- Prezenter wiadomości
Na scenę wchodzi Adaś, rzuca plecak w kat i siada na kanapie (kilka krzeseł ustawionych obok siebie pokrytych kocem)
Adaś: Nigdy więcej nie pójdę do szkoły!
Wbiega wesolutka mama ubrana jak sprzątaczka z miotełką do kurzu w ręce. Ma świetny humor, sprząta i podśpiewuje - nie koniecznie ładnie.
Adaś: Mamo, czemu masz taki dobry humor? Przecież sprzątasz! A to są katusze!
Mama: Sprzątanie nie jest straszne. Czemu podczas sprzątania nie być wesołym? Poza tym dom wysprzątany, obiad ugotowany a Amelia mimo tego, że ma pięć lat tak wysprzątała swój pokój, że można się przejrzeć w szafie a na  dywanie nie ma ani jednego okruszka!
Adaś: Zaraz przestanie się mama uśmiechać!
Mama: A to niby czemu? A i od razu dodam, że babcia z dziadkiem przyjeżdżają.
Adaś: Co?! Przecież jak się dowiedzą o dwói z polskiego, jedynce z matmy, historii a nawet z wychowania fizycznego to nie dostane kasy i nie uzbieram na skuter!
Mama wzruszyła ramionami.
Mama: Trudno, musisz czekać na kieszonkowe.
Adaś: Tsaa, mam je odebrane na dwa miesiące za wybicie szyby w szkole i podłożenie nauczycielce szpilki na krzesło, oraz szlaban na komputer, bo chowając się pod biurkiem wychowawczyni owinąłem jej nogi papierem toaletowym...
Mama zignorowała tę uwagę, a na sali rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Byli to dziadkowie. Lecz za nim weszli Amelia wyskoczyła zza 'kanapy'.
Amelia: Mamo! Mamo! Dziadostwo przyszło!
Mama: Nie 'dziadostwo' tylko dziadkowie.
Amelia: Ale skoro jest wujostwo, kuzynostwo, to czemu nie dziadostwo?
Mama: Ach, idź lepiej po ciasteczka.
Amelia: Dobrze mamo!
Ale Amelia zamiast iść po ciastka schowała się pod stołem przykładając do ust palec, żeby nikt z widowni nie mówił jej mamie, iż się schowała. Wtem weszli babcia z dziadkiem. Babcia ubrana w sukienkę miała okulary i torebkę, a dziadek wyposażony w laskę i opaskę na oko (niczym pirat).
Babcia: Witaj rodzinko! Gdzie reszta zuchów?
Dziadek: Skarbie, zachowuj się jak na dwudziesty pierwszy wiek! A nie na lata osiemdziesiąte!
Babcia: Bardzo śmieszne, stary gracie!
Dziadek: Jak to mówi młodzież w tych czasach ogarnij się!
Mama: Może usiądziecie? Zaraz przyniosę kawę.
Babcia: Nie, słodziutka my mamy za dużo kofeiny!
Dziadek: Ona się boi, że chcąc się pozbyć takiego parszywego szczura dacie jej truciznę!
Babcia: Idź bo ci nakopię!
Babcia uderzyła dziadka w głowę torebką.
Dziadek: Auł!
Usiedli na kanapie obok Adasia.
Mama: A może chcecie herbatę?
Babcia: Ale tę truciznę dajcie dziadkowi! Żartuję, nie złociutka, nie chcemy. A jak oceny Adasia?
Adaś: Więc będziecie będziecie ze mnie dumni...
Spod stołu wychodzi Amelia
Amelia: No więc on ma dwa z polskiego i jedynkę z matmy, historii a nawet wychowania fizycznego.
Babcia: Co takiego?! Jak to możliwe!?
Do domu wparował zmordowany tata.
Tata: Co za dzień! Już wolę użerać się z teściową niż siedzieć w pracy!
Babcia: Jak byś tam siedział i nocował to chociaż raz byłbyś tam punktualnie!
W celu chęci rozluźnienia atmosfery Adaś opowiedział kawał.
Adaś: a to zabawne, ja znam taki kawał. Żona mówi do męża ,, Kochanie, czemu ty ciągle spóźniasz się do pracy? Przecież w biurze jest winda!'' Na to mąż odpowiada ,,Ale tam jest napisane dozwolona ładowność maksimum dziesięć osób. Wiesz jak trudno znaleźć pozostałą dziewiątkę?
Babcia:To nie był kawał, tylko rozmowa twojej mamy z również twoim tatą!
Tata: Mnie jakoś cała rodzina szanuje tylko ty nie!
Babcia: Nie dam się tak obrażać! Edwardzie! Powiedz mu coś.
Dziadek (Edward): A daj mi kobieto święty spokój!
Dziadek wstał i o dziwo wyprostował się. Puścił laskę i kierował się do wyjścia nic więcej nie mówiąc
Babcia: Masz rację skarbie. Lepiej żebyśmy już poszli.
Babcia wstała i też kierowała się do wyjścia
Dziadek: Dziwię się sobie, jak z taką kobietą jak ty wytrzymałem tyle lat. Mówię ci chłopie (do taty), módl się, żeby twoja żona miała jak najmniej genów matki.
Babcia z dziadkiem wyszli
Mama: Jak mogłeś tak upokorzyć moją mamę!
Wraca dziadek i podchodzi do laski. Wszyscy się na niego dziwnie patrzą.
Dziadek: To mi się jeszcze przyda.
Zabrał ją i wyszedł zgarbiony, opierając się o ów laskę. I tata kontynuował dyskusję.
Tata: Ona zaczęła! Poza tym należało się jej!
I nagle do ich domy wparowała sąsiadka z córkami - Ewą, Dorotą i Danutą
Sąsiadka: Ha ha! Drodzy sąsiedzi! A raczej tani. Wygrałam szóstkę w totka! Jestem bogatsza od was i mam sportowe auto! Wreszcie się wyniosę z tej dziury!
Ewa: Ale mamuś, my wisimy tej pani pięćset złotych a z odsetek wynika pięć tysięcy a nam zostało po zakupie tych fajnych gadżetów zostało piętnaście tysięcy.
Dorota: I po co to mówisz? Mama będzie musiała to oddać! Po co ty te odsetki doliczyłaś!
Danuta: Ona jest mistrzynią olimpiady matematycznowej. E przepraszam, matematycznej. Przepraszam za ten błąd.
Dorota: I po co ona jest taka genialna? Przez nią zobacz tylko jak nasza mama ucieka wokół stołu i kanapy przez goniącą ją panią z miotłą do kurzu.
Adam schował się pod stołem, aby uniknąć zderzenia z mamą a tata wyszedł z domu
Mama: Oddaj mi moje pięć tysięcy!
Sąsiadka: Nie dam, bo nie mam! A jak bym miała to bym też nie dała!
Ewa: Może ją pani za to do sądu pozwać i będzie rozprawa a jak pani wygra to dostanie ani więcej niż te pięć tysięcy..
Danuta: I po co to mówisz! Wiesz, że przez ciebie oberwiemy wszystkie, finansowo!
Dorota: No właśnie! Po co ty kursowałaś prawo? Teraz to wykorzystujesz przeciwko nam!
Ewa: Bo jestem uczciwa aż do bólu.
Amelia wyciągnęła z zza kanapy paczkę popcornu
Adam: To ty tam miałaś popcorn?!
Amelia: Oczywiście! Na wypadek kabaretu rodzinnego, a zaczął się od wtargnięcia taty.
Adam: Jakaś ty sprytna!
Amelia: No logiczne. Daj telefon.
Adam: Nie!
Amelia: Daj a nie pożałujesz.
Konferansjer: Adam wyszedł spod stołu i usiadł na kanapie wręczając Amelii swój telefon. A ona coś klikała.
Amelia włączyła dźwięk słów policjantów ,,stać, ręce do góry'' [można nagrać na próbie na kogoś telefonie albo na dyktafonie] mama i sąsiadka po tych słowach zatrzymały się z przerażenia i podniosły ręce do góry
Amelia: Patrz i ucz się.
Amelia potem natychmiast zwróciła się do mamy i niewinnym głosikiem powiedziała
Amelia:  Mamo, boję się.
Sąsiadka: Nie ma czego. Ja się nie boję! Dziewczynki, chodźmy. Nie mamy nic na sumieniu więc wychodzimy.
Sąsiedzi wyszli a Amelia z Adamem przybili sobie piątkę.
Amelia: Widzisz jak to się robi.
Adam: Faktycznie, plan wypalił.
Mama: Adam! Miałeś z tym coś wspólnego!
Amelia: Tak mamusiu. A ja mu telefon zabrałam i wyłączyłam.
Mama: Zuch chłopak. Już myślałam, że nigdy nie wyjdą.
Znów rozległo się pukanie do drzwi. Tym razem zjawiła się Sandra, najładniejsza dziewczyna z klasy Adama. Amelia otworzyła jej drzwi.

Sandra: Cześć malutka, czy tutaj mieszka Adam Zagadka?
Amelia: Jesteś ładna, więc to na pewno nie chodzi o niego. Ale wejdź.
Zaraz będziesz mogła ukarać Adama za wszystkie szkody, które ci wyrządził.
Sandra: Ale ja go nie chcę ukarać. Przyszłam tu oddać mu zeszyt od polaka i się pouczyć. Dostał ostatnio jedynkę z matmy i myślałam, że mu pomogę. Jest w domu?
Amelia: Nie, nie ma go, ale ja mu przekażę zeszyt.
Adam odskoczył z kanapy i podbiegł do Sandry.
Adam: Ja jestem i jak chcesz możemy się pouczyć. Dzięki za zeszyt. Amelia, wracaj do pokoju.
Mama: A o mnie zapomnieli? Nie dobra, łaski bez sama wyjdę. Amelia idziemy poszukać taty.
Konferansjer: Mama i Amelia wyszły a Adam z Sandrą usiedli na kanapie.
Sandra: To od czego zaczniemy? Może od matmy? Albo od przyrody czy geografii? A może fizyka?
Adam wpatrując się w Sandrę jak w obrazek i robiąc maślane oczy odpowiada przedłużając a Sandra udaje, że tego nie zauważa
Adam: Tak.
Sandra: Nie słuchasz mnie.
Adam: Słucham cię uważnie.
Sandra: Na kartkówkę musimy wiedzieć, że Równanie Schrödingera – jedno z podstawowych równań, sformułowane przez austriackiego fizyka Erwina Schrödingera w 1926 roku. Opisuje ono ewolucję układu kwantowego w czasie. W nierelatywistycznej mechanice kwantowej odgrywa rolę analogiczną do drugiej zasady dynamiki Newtona w mechanice klasycznej. Słyszałeś co mówię.
Adam: Oczywiście.
Sandra: To powtórz.
Adam się otrząsnął
Adam: Mówiłaś coś?
Sandra: Zabawny jesteś. Może ucz się z podręcznika, bo w zeszytach to praktycznie nie ma podstawowych informacji.
Sandra wstała
Sandra: To cześć.
Adam: Czekaj! Powtórzymy to kiedyś?
Sandra: Chciałam ci tylko oddać zeszyt i się pouczyć a ty w ogóle nie uważasz. Więc pa. Ale jak nie poprawisz się w nauce to będzie zbędne.
Sandra wyszła a Adam odetchnął z ulgą.
Adam: Na co mi skuter? Przecież jak nie będę miał dobrych ocen, to Sandra będzie mnie odwiedzać :) ! Muszę się wziąć za anty nauczanie!
Adam wyszedł, a na scenę wszedł tata, usiadł na kanapie, w lewej ręce trzymał butelkę z Tymbarkiem a w prawej pilot od telewizora.
Tata: Wreszcie można w spokoju obejrzeć telewizję.
Nadusił przycisk i na scenę weszli Kobieta i Facet. Odgrywają parodię 'Mody na sukces'
Kobieta: Ridge (czyt. Ridż), czy Ty mnie zdradzasz?
Facet: Nie! Ale żądam rozwodu, bo jednak cie nie chce Bridget.
Kobieta: Nieee! Znów się rozpłaczę i będzie to trwało trzy kolejne sezony!
Tata: Nudy.
Nadusił przycisk na pilocie i aktorzy sobie poszli, a zjawił się jakiś piłkarz.
Jakiś piłkarz: Oczywiście stresujemy się przed następnym meczem, jest on już za pięć minut.
Tata: Wreszcie coś dla mnie!
Jakiś piłkarz: Pokażemy Rosji, ze Polska też potrafi grać! I jesteśmy w tym lepsi od nich!
Tata: W co on wierzy...
Jakiś piłkarz: A teraz państwa przeproszę, muszę przygotować się na mecz. Zostały cztery minuty!
I wybiegł. A na scenie zjawiła się mama.
Mama: O, jak miło, włączyłeś już telewizor!
Zabrała Stefanowi pilot od telewizora, usiadła na kanapie i włączyła wiadomości, a na scenę wchodzi prezenter wiadomości.
Prezenter wiadomości: Informuję państwa, iż odkryliśmy tajemnicę, czemu 'Moda na sukces' posiada ponad sześć tysięcy odcinków! Materiał przygotowany przez grupę teatralną Spoko Yoko.
Prezenter się odsuwa i wchodzi Kobieta.
Kobieta: Nasz sekret polega na tym, że jeden odcinek trwa jedną sekundę. Spójrzcie.
Wchodzi Facet.
Facet: Ja będę odgrywał scenkę, a ona będzie ogłaszała koniec odcinka. Zaczynamy. B...
Kobieta: Koniec. Nowy odcinek
Facet: R..
Kobieta: Koniec. Nowy odcinek
Facet: I
Kobieta: Koniec. Nowy odcinek
Facet:
Kobieta: Koniec. Nowy odcinek
Facet: E
Kobieta: Koniec. Nowy odcinek
Facet: T!
Kobieta: Koniec.
Facet: I w ten sposób powstało sześć odcinków, w których ktoś powiedział Bridget (czyt. Bridżet)
Opuścili scenę. 
Prezenter wiadomości: Wiadomość z ostatniej chwili!  Grupa teatralna Spoko Yoko właśnie zakończyła swoje przedstawienie pod tytułem ,,Zwariowana rodzinka''. Chcą serdecznie podziękować za to, że wytrwaliście od końca! Aczkolwiek nie było łatwo, brawa dla was!
Wszyscy aktorzy weszli na scenę za prezenterem i bili brawo.
Babcia: A tfe, kto tu komu powinien bić brawo?! To myśmy się wykazali dobrą inicjatywą i przetrwali co całe szczfołz na scenie! To my je stworzyliśmy!
Dziadek: Mówi się 'szoł' pokrako! Zjedz lepiej Snickers'a, bo gwiazdorzysz!
Babcia: Ale i tak to oni powinni nam klaskać!
Prezenter wiadomości: To teraz rewanż! Wy nam bijecie braw, za to, że dzięki temu minęła wam lekcja, zgoda?
I ustawił się wraz z innymi w szeregu.
Wszyscy się kłaniają.
  


środa, 25 września 2013

Scenariusz

Role:
-Babcia
- Wnuczka
- Facet 1
- Facet 2
- Królewna
- Krasnal
- Książe
- Biały koń
- Mężczyzna 1
- Mężczyzna 2
- Mężczyzna 3
- Mężczyzna 4
- Mama
- Milena

Na scenę wchodzi babcia. Siada na krześle. Głośno wzdycha ze zmęczenia. Po chwili wkracza jej wnuczka. Mała dziewczynka w sukience. 
Dziewczynka: Babciu! Babciu! Opowiedz mi bajkę!
Babcia: Och, moja droga, a o czym byś chciała posłuchać?
Dziewczynka: O królewnie i księciu!
Babcia: No dobrze. To siadaj.
Dziewczynka usiadła babci na kolana.
Babcia: Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami i za siedmioma rzekami w pięknym, bogatym królestwie żyli sobie król, królowa i ich przeurocza córeczka. Niestety, była ona tak urocza, że każdy poddany, który ją zobaczył od razu padał z zachwytu...
Przybiegają na scenę dwaj chłopcy. Nie zauważają babci i dziewczynki, a one ich. Rozmawiają.
Facet 1.: Czytałeś najnowsze nowości z pergaminu?
Facet 2.: Nie, a co się stało?
Facet 1.: Jest GTA V! Ale niestety, nie na osła...
Facet 2.: O zgon! To na czym będziemy grał?
Facet 1.: Ponoć jest na konsole. A u nas na zamku jeszcze ich nie ma...
Facet 2.: Trzeba wyjechać za granicę!
Facet 1.: Tak, ale wiesz, na lewo są Niemcy, tam to w piątkę nei pograsz.
Facet 2.: Czemu?
Facet 1: Bo tam już dwunastka jest!
Facet 2.: O zgon!
Nagle zjawia się królewna. 
Facet 1.: Ty patrz, kto to?
Facet 2: Królewna! Nie patrz na nią bo...
I facet 1 padł.
Facet 2.: Bo właśnie to się stanie... Ech, ukryjecie mnie?
Zwraca się do publiczności
Facet 2.: Błagam, jestem za piękny, żeby umierać!
Przygląda się widzą
Facet 2.: Kto mnie przygarnie? O, tu jest miejsce!
I się chowa siadając gdzieś na widowni zasłaniając oczy.
Królewna: Cześć wam. Nie wiecie może, gdzie są jacyś chłopi? Chciałabym z kimś porozmawiać, bo jestem strasznie samotna... Zawsze, jak ktoś na mnie spojrzy, a ja na niego to od razu umiera! Co jest ze mną nie tak?
Szlocha
Dziewczynka: Ależ smutna ta historia... Ja chcę, żebyś doszła do księcia!
Babcia: Cierpliwości. Najpierw przybył goniec i powiadomił królewnę, że została wygnana, dlatego, że jest zbyt piękna.
Królewna: I co ja teraz pocznę?! Gdzie mam iść?!
Dziewczynka: Babciu, ja mam 8 lat, nie opowiadaj mi takich smętnych historii! Plosię...
Babcia: No ale poczekaj. Zaraz będzie wesoło, bo wkroczył Krasnal.
Na scenę wchodzi krasnal
Królewna: Kim jesteś?
Krasnal: Ja jestem krasnoludek, hop sa, sa! Hop sa, sa! (śpiewa)
Królewna: Aaa, zabierzesz mnie teraz do swojej chatki?
Krasnal: Nie, gdzie tam! Nie będę obcej baby do domu zapraszał, zgłupiałaś? Nie wolno sprowadzać nei znajomych do mieszkania!
Królewna: Nie wolno, ale szybko.
Krasnal: Olaboga... Już wiem, czemu cię wygnali.
Królewna: A propo powodu wygnania, czemu ty jeszcze żyjesz?
Krasnal: A co niby, miałem umrzeć? Wolne żarty...
Królewna: No nie, ale... Zawsze ten, kto na mnie spojrzy robi kaput.
Krasnal: Jestem odporny na twą brzydotę. Bo, spójrzmy prawdzie w oczy, tylko na pocieszenie ci wmawiają, ze to wina urody, a nie tego, ze jesteś paskudna.
Królewna: Jak śmiesz! Przez ciebie będę płakać!
Krasnal: Ale ja tylko prawdę mówię!
Królewna: Foch!
Krasnal: No i się zaczęło...
Dziewczynka: Babciu! Ja chce już księcia!
Babcia: Ale...
Dziewczynka: Natychmiast! Za długo już to trwa! Przynudzasz!
Babcia: No dobrze. Krasnal kontynuował swoją mowę.
Krasnal: Trudno, nie poznasz księcia.
Królewna: Księcia?
Krasnal: Tak.
Królewna: U, a ładny chociaż?
Krasnal: Na mój gust taki sobie, ale jak by chciał, każda by była jego. Z resztą sama oceń. Zaraz bedzie, tylko mu sms'a wyślę.
Krasnal wyjął z kieszeni telefon i wysyłał sms'a.
Dziewczynka: Wtedy były telefony komórkowe?
Babcia: A jak niby książe ma dotrzeć do królewny?
Dziewczynka: Aaaa, jak tak to spoko. Fajnie.
Na białym koniu przyjeżdża książe. Koń głośno sapie
Koń: Co ty jadłeś?! Pewnie na wadze widzisz swój numer telefonu! Ogranicz cielęcinę! Pij tylko dietetyczną Coca-Colę. Ufff... Chcesz ze mnie naleśnika zrobić? Złaź tłuściochu!
A książe był chudy niczym patyk, zszedł z konia.
Krasnal: Książe Królewna, Królewna Książe. No dobra, to ja spadam.
Koń: Ej! Nie zostawiaj mnie z tymi tłumokami! Zabierz mnie ze sobą!
Krasnal: A podwieziesz mnie?
Koń: Wiesz, ja chyba jednak tu zostanę...
I krasnal poszedł.
Książe: Nie tak sobie ciebie wyobrażałem.
Królewna: Ja ciebie też.
Książe: Chyba nawet przyjaźń tu się nie uda, a mieć takiego wroga to wstyd.
Królewna: Nawzajem.
Książe: To, udajmy że się nie znamy, zgoda?
Królewna: Tak bedzie najlepiej. To ja idę błądzić po lesie, aby mnie coś pożarło, a ty ic podrywać jakieś królewny godne swego.
Książe: I taki stan rzeczy mi odpowiada! Ale czekaj... W twoim królestwie są konsole?
Królewna: Nikt o tym nie wie, ale w mojej komnacie jest jedna przemycona. A csii.
Książe: A masz GTA V?
Królewna: Mam.
Ksiaże: Wyjdź za mnie
Klęczy 
Królewna: A co będę z tego miała?
Książe: Kupę ci tyle butów, ile tylko dusza zapragnie.
Królewna: Wszystkie gatunki ubrań niezależnie od ceny.
Książe: Dla GTA wszystko.
Królewna: No to zgoda
Z uśmiechem opuszczają scenę. 
Dziewczynka: To wszystko?! A gdzie akcja, gdzie dramatyczne zwroty akcji! Opowiedz coś ciekawego! Zabawnego!
Babcia: No dobrze wnusiu, już opowiadam. Otóż, byli czterej żonaci mężczyźni, spotkali się na spacerze i rozmawiają.
Na scenę wychodzą trzej mężczyźni.
M. 1: Wiecie co? Moja żona jak była w ciąży to czytała 'Jaś i Małgosia' i mamy dwoje dzieci!
M. 2: A moja, gdy była w ciąży czytała 'Trzech muszkieterów' i mamy troje dzieci!
M. 3: To ja muszę uciekać i to szybko!
M. 1: Czemu?
M. 3: Bo moja żona czyta '101 dalmatyńczyków'!
M. 2: No to biegniesz! Na co czekasz?!
I wybiegł.
M. 1: A ty? Ile masz dzieci?
M. 4: Dwoje. Jedno z kapusty, drugie od bociana.
M. 2: Jak to z kapusty?
M. 4: no normalnie! Jest pusty!
M. 1: A ten z bociana?
M. 4: Chce zostać przyrodnikiem
M. 1 i 2: Aaa...
Opuścili scenę
Dziewczynka: Łee, takie krótkie... Teraz coś dłuższego!
Babcia: No dobrze. O czym chcesz?
Dziewczynka: Bo ja wiem, może o rodzinie? Taka miła atmosfera nastąpi.
Babcia: No dobrze. Pewnego dnia mama wraz z Mileną oczekiwali przy drzwiach na przyjście ich krewnych.
Milena: Mamo! Mamo! Wujek i ciocia idą!
Mama: Milena, nie mój wujek i ciocia, tylko wujostwo.
Babcia: Oczekiwała dalej
Milena: Mamo! Mamo! Kuzyn i kuzynka idą!
Mama: Milena, nie mów kuzyn i kuzynka, tylko kuzynostwo.
Babcia: Oczekiwała dalej i zauważyła babcię i dziadka
Milena: Mamo! Mamo! Dziadostwo idzie!
Mama: Och, szkoda słów, chodź już lepiej.
Wyszli.
Dziewczynka: No, to było coś. A teraz muszę iść, bo mama się będzie martwić. Do zobaczenia babciu!
Babcia: Pa słonko!
Babcia wstała, a na scenę wrócili wszyscy aktory. Kłaniają się.

wtorek, 17 września 2013

Scenariusz kabaretu o szkole.

Dekoracje według własnego uznania. Najlepiej jakieś szkolne.

Role:
- Stefan
- Zbyszek
- Mariola
-Nauczycielka
- Zuzia
- Kasia
- Marcelina

Na scenę wchodzi Stefan i Zbyszek. Są zmęczeni, mają plecaki przewieszone przez jedno ramię. Gdy się zatrzymują na środku rzucają je. Zbyszek w publiczność, a Stefan o ścianę za nimi.
Stefan: Zbyszek, co Ty wyprawiasz!
Zbyszek: Jak to co? Plecak odkładam.
Stefan: Ale odkładaj tak, aby nie trafiać w takie piękne dziewczyny!
Zabiera plecak Zbyszka. Tak naprawdę trafił on w jakiegoś chłopaka z widowni.
Stefan: A teraz przygotujmy się do lekcji, bo nam Kruczykowa znów jedynki postawi.
Zbyszek: Jak by ci zależało na dobrych stopniach.
Stefan: A zależy, Bo w przeciwieństwie do ciebie mam powody.
Zbyszek: Taa? A jakie?
Stefan: Jeszcze tego nie wiem... Ale mam!
Zbyszek: Interesujące. A wiesz, że ja akurat mam powodu do nauki!
Stefan: Tyyyy?
Zbyszek: Tak ja. Ponieważ mam dziewczynę.
Powiedział dumnie. Stefan się śmieje, przewraca i turla ze śmiechu.
Stefan: Ty, Ty masz dziewczynę!? Hahahahaha! Dawno tak dobrego dowcipu nie usłyszałem!
Zbyszek: Pff. Zazdrościsz. Chcesz, to mogę cię z nią zapoznać.
Stefan: Dawaj! Niech zobaczy co to znaczy prawdziwy facet!
Zbyszek: Mariolaaaa!
Na scenę wbiega Mariola.
Mariola: Cześć, chciałam ci coś powiedzieć...
Zbyszek: To później. Najpierw chciałbym ci przedstawić Stefana. Stefan to Mariola. I co, kopara opadła?
Stefan: No miałeś rację. Ale ona chce ci coś powiedzieć, więc sobie usiądę.
Idzie na publikę i siada komuś na kolana
Mariola: Ta, super, ale zrywam z tobą.
Zbyszek jest zdziwiony. Stefan znów się śmieje i wraca na scenę, a Mariola sobie poszła.
Stefan: Wygląda na to, ze nauka jest ci jednak obojętna.
Zbyszek z wyrzutem wyszedł wraz z rozbawionym Stefanem. A po nich pojawia się nauczycielka z trzema uczennicami - Zuzią, Kasią i Marceliną.
Nauczycielka: A tu jest świetlica. Miejsce gdzie... Przepraszam, czy ja wam przeszkadzam?
Zuzia: Nie, skąd ten pomysł?
Nauczycielka: bo ciągle rozmawiacie!
Kasia: Marcelina nam opowiadała o swojej siostrze. Pewnie pani kojarzy Ilonę?
Nauczycielka: Naturalnie! Co u niej słychać?
Marcelina: Dobrze, wykłada chemię.
Nauczycielka: Uuu, a gdzie?
Wszystkie razem: W Biedronce!
Nauczycielka: Och... Wiedziałam, że jest zdolna, ale nie spodziewałam się po niej... no... Biedronki!
Marcelina: Życie potrafi być zaskakujące.
Kasia: Proszę panią, Zuzia chciałaby coś powiedzieć. (szturcha Zuzię)
Nauczycielka: Oczywiście.Tak Zuziu?
Zuzia: Jak na panią patrze, tą sądzę, ze zniszczyłabym panią, gdybym oblała painą mleczkiem do demakijażu.
Nauczycielka: Marsz do konta!
Marcelina: Warto było?
Zuzia: Bardzo! ^.^
Kasia: O głupoto, bądź pozdrowiona!
Zuzia: Ty Kasia jesteś jak słoik po ogórkach. Pusta, zakręcona i śmierdzisz!
Kasia: A ty jesteś gruba!
Marcelina: Ale jak ona stoi na wadze to widzi swój PESEL, a nie jak ty, numer telefonu.
Nauczycielka: No dobrze, same chcecie. Ogłaszam koniec zwiedzania.
Wszystkie trzy: I dobrze.
Opuszczają scenę.
Wbiega jeszcze raz Zbyszek i Stefan
Stefan: Ale po co my idziemy po te plecaki?
Zbyszek: Bo tam mamy książki, i bez nich nie możemy uczestniczyć w lekcji.
Stefan: I o to chodzi!
Zbyszek westchnął. Oboje wzięli plecaki i wyszli. Po krótkiej chwili wracają bez plecaków, wraz ze wszystkimi aktorami.
Kłaniają się.




wtorek, 10 września 2013

Scenariusz kabaretu na dzień teatru.

Na scenę wbiega elegancko ubrana kobieta, jest zdyszana i zdenerwowana.
Kobieta: Och. Czy przedstawienie już się zaczęło?
Publiczność odpowiada.
Kobieta: Uff... To dobrze. Janusz! Janusz! JANUSZ!
Na scenę powolnym krokiem wchodzi nawoływany mężczyzna. Jest w białej koszuli i czarnych spodniach, ma poczochrane włosy, ręce ma schowane w kieszeniach. Jak by na siłę miał to ubrać.
Janusz: Idę, już idę. Po co te nerwy?
Kobieta: Jak to po co? Przez ciebie mogliśmy się spóźnić na przedstawienie.
Janusz: Ale jakoś zdążyliśmy.
Kobieta: A no tak, ale spójrz tylko, wszystkie miejsca są zajęte! Będziemy musieli oglądać spektakl z końca sali, zadowolony jesteś?
Janusz: Mówiłem, żeby zostać w domu, przecież to będzie w telewizji, byśmy sobie tam spokojnie obejrzeli...
Kobieta: Ale sam zaproponowałeś, żebyśmy gdzieś wyszli.
Janusz: Ja?
Kobieta: Tak ty. W ten sposób chciałeś uniknąć spotkania z moimi rodzicami, ja nie wiem czemu ich tak nie lubisz, naprawdę nie wiem.
Janusz: Mam wymienić ci powody alfabetycznie czy chronologicznie?
Kobieta uderzyła go torebką w głowę.
Janusz: Auł.
Kobieta: Lepiej chodźmy już usiąść, zanim przedstawienie się zacznie.
Janusz: Tak, tak, to dobry pomysł.
Zeszli ze sceny. Kobieta usiadła na wolnym miejscu, a Janusz komuś na kolana.
Na scenę weszli kolejni aktorzy.
Prowadzący: Dobry wieczór.
Janusz: Siema!
Prowadzący udał,że tego nie słyszy i kontynuował.
Prowadzący: Tego wieczoru w naszym Teatrze Wielkim
Janusz: Jeżeli jest on wielki, to ja jestem Kubuś Puchatek!
Prowadzący udał, że tego nie słyszy i kontynuował.
Prowadzący: Pokażemy wam przedstawienie z okazji dnia teatru noszące tytuł...
Janusz podchodzi do jakiejś pani i przerywając kwestię prowadzącemu mówi:
Janusz: Pani zęby są jak gwiazdy na niebie, żółte i daleko od siebie.
Prowadzący: Dosyć tego! Będzie pan w końcu cicho, czy mam wezwać ochronę?
Patrzył na niego ze złością.
Janusz: Ty, bo jak cię huknę w klatę, to ci Polo Cocta z komunii odbije!
Prowadzący: Dosyć tego, ochrona! 
Janusz: Ja cię słucham, to mam ochotę puścić bąka. 
Prowadzący: Jesteś rozwinięty jak papier toaletowy.
Prowadzący się zaśmiał
Janusz: Masz śmiech jak świnia kaszel
Prowadzący: Ochrona!
Przybiegł ochroniarz i wyprowadził Janusza z widowni na scenę.
Janusz (do prowadzącego): Nie nawijaj tak, bo ci taśmy zabraknie.
Ochroniarz: Cicho bądź, bo cię wpompuje w ścianę.
Janusz (do kobiety, z którą przyszedł): Kochanie, powiedz im, że jestem niewinny.
Kobieta: Ale ja pana nie znam.
Janusz: Jak to? Jesteśmy od dwudziestu lat małżeństwem!
Prowadzący: To prawda?
Kobieta: Musiało się panom coś pomylić.
Janusz: Teraz to mnie nie znasz ta? A jak na tę sukienkę kasę chciałaś, to mnie lepiej niż wszyscy znałaś!
Kobieta: Morda w kubeł i nie bulgotaj! (błąd specjalny)
Ochroniarz: Cisza! Wszyscy jesteście winni! Przez was przedstawienie nie zaczęło się na czas i proszę, abyście opuścili scenę, natychmiast! 
Prowadzący: Dokładnie
Ochroniarz: Pana też to dotyczy. Idziemy!
Oburzeni opuścili pomieszczenie, a prowadzący jeszcze się awanturował.Ochroniarz się ukłonił i również wyszedł.
Następnie na scenę wchodzi pięć tańczących dziewczyn do piosenki ,,Jedzie pociąg z daleka''  (do drugiej zwrotki) w bardzo śmiesznym wydaniu, opisującym tekst, w nawiasach opisy czynności:

Nic nie robić, nie mieć zmartwień (wzruszanie ramionami i krążenie)
Chłodne piwko w cieniu pić (udawanie, że coś się pije)
Leżeć w trawie, liczyć chmury (leżenie na scenie i pokazywanie w górę palcem)
Gołym i wesołym być (wstawanie i zasłanianie intymnych części ciała i uśmiech)
Nic nie robić, mieć nałogi (udawanie, ze się pali papierosa)
Bumelować gdzie się da (krążyć, tańczyć)
Leniuchować, świat całować (jedni się przytulają, drudzy leżą)
Dobry Panie pozwól nam (ręce złożone na tak zwany 'amen')

Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka (wszyscy robią pociąg)
Konduktorze łaskawy, byle nie do Warszawy (kiwanie palcem) 

Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka (ciągle taniec w 'pociągu')
Konduktorze łaskawy, byle nie do Warszawy ( taniec w 'pociągu')

Nic nie robić, nie mieć zmartwień (bujanie się i wzruszenie rękoma)
Chłodne piwko w cieniu pić (udawanie, że się coś pije, ogółem to co na początku we wszystkim)
Leżeć w trawie, liczyć chmury 
Gołym i wesołym być

Wtem reżyser/erka wyskakuje na scenę, jest oburzony, ma beret, megafon itd.
Reżyser: Co wy robicie?! To ma być czarny łabędź a nie jakieś jedzie pociąg z daleka! 
Tancerki: Twarz w ziemię i nie kiełkuj!
Tupią nogą i wychodzą. Reżyser idzie za nimi.
Następnie pojawia się elegancko ubrana pani (P)
P: Niestety, wszyscy nasi aktorzy uciekli i nie możemy dalej prowadzić przedstawienia, przepraszamy.
Z widowni ktoś wyskakuje (k).
K: Hola, hola! Zawsze są rezerwiści! Żołnierze baczność!
Na scenę wybiega dwóch ludzi.
P: C-co to ma być?!
Człowiek 1.: Przygotowaliśmy własne przedstawienie, na wszelki wypadek. Ten to, to jest Basia i będzie reprezentowała taniec w pieluszce. 
Basia (ma ubraną na spodniach pieluchę, albo coś )włącza radio (leci piosenka ona tańczy dla mnie) i zaczyna do tego tańczyć, ale tak zabawnie ^.^ Porywa panią z którą rozmawiali do tańca. PO chwili ktoś wyłącza radio.
P: A Ty co pokażesz?
Człowiek 1.:  Pokaże Pani wyjście.
P: Hahaha bardzo śmieszne.
Człowiek 1: Tak, ten żart mi się udał, a teraz (wyjmuje pistolet zrobiony z klocków, bądź papieru z kieszeni i zaczyna nim wymachiwać) Jest naładowany chcesz sprawdzić?
P podniosła ręce do góry.
P: Nie, nie! Błagam nie strzelaj, zrobię co chcesz!
Człowiek 1: Wszystko?
P: Wszystko! Przysięgam! Co tylko zapragniesz!
Człowiek 1.: Na sto procent? 
P: Tak!
Człowiek 1.: W takim razie poproszę (dramatyczna pauza) twój prawy but!
P: Mój prawy co?!
Człowiek 1.: Twój prawy but, nie wyraziłem się jasno?!
P: No jasno, jasno.
Zdejmuje buta i podaje mężczyźnie
P: Proszę.
Mężczyzna się przygląda obuwiu, uśmiecha się i zaczyna... je wąchać o.O
P jest zaskoczona tym i Basia natychmiast do niej podchodzi:
Basia: Radzę uciekać, zanim będzie trzeba wezwać całą ekipę teatru Spoko Yoko, aby posprzątali to, co zaraz będzie.
P: A co ma być?
Basia: Jak się facet nawącha smrodów, to puści takiego bąka, że cały teatr wysadzi! 
K: Uciekajmy szybko!
P: A co z publicznością?
Basia: Zostawmy ich, aktorzy są najważniejsi, czyż nie?
K: Zarządzam ewakuację ze sceny i to czym prędzej!
Cała trójka uciekła. Na scenę jeszcze weszły tancerki.
Tancerka 1: I ja mu wtedy na to ,,Nie gadaj tyle, bo Ci metka z protezy wystaje'' 
Wszystkie się śmieją
Tancerka 2: Ouł, co tu tak jedzie? 
Tancerka 3: Nie wiem, ale to niezbyt przyjemne. 
Wszystkie zaczynają węszyć wokół publiczności i nagle padają.
Człowiek 1: Oj, wymsknęło mi się. 
I uciekł. Po kilku sekundach wrócił, wąchnął jeszcze but.
Człowiek 1: Ach... Poezja! 
Znów odchodzi.
Po krótkim czasie dziewczyny się podnoszą, przychodzi wtedy reszta osób biorących w przedstawieniu udział, łapią się za ręce i kłaniają. 




niedziela, 7 lipca 2013

Opowiadanie ,,Za drzwiami klasy''

Za drzwiami klasy.

Siedziałam właśnie w klasie i robiłam notatki, przymuszając się do tego, aby nie zasnąć.
Miałam strasznie ciężkie powieki, ciągle szły w dół, i w dół, chcąc skleić się z dolnymi. Jednak im nie pozwalałam. Przez senność nie mogłam się dokładnie skupić na lekcji, zamiast słuchać nauczycielki podsłuchiwałam cudze rozmowy. Kujoni rozmawiali między sobą dogłębnie tłumacząc zadanie i zdawali się powoli rozumieć jak dojść do wyniku.  Lalunie szeptem rozmawiały o tym, jak zrobić kokardkę z włosów, jakaś dwójka chłopaków rozmawiała o piłce nożnej, ktoś inny i wczorajszym meczu, jeszcze inni kłócili się o to, kto bardziej się nudzi, skarżypyty dyskutowały  o tym, ileż to mogą naopowiadać wychowawczyni.
Siedziałam w ostatniej ławce, tuż przy drzwiach i doskonale znałam tematy każdej rozmowy. Nagle jednak, one ucichły, bowiem wtedy zgłosił się Kuba.
- Proszę panią, czy mogę iść do łazienki? – zapytał. Matematyczka odwróciła się, spojrzała się na chłopca krzywo, a on na to przybrał niewinny wyraz twarzy. Kobieta westchnęła i skinęła głową, Kuba wybiegł z sali puszczając mi oczko. Nauczycielka odwróciła się do tablicy i znów powróciła do zajęć.
Przestałam podsłuchiwać, zaczęłam rozmyślać nad tym, czemu on puścił mi oczko? Przecież niezbyt często gadamy, nie mieliśmy okazji bliżej się poznać, choć od dwóch lat chodzimy do tej samej klasy. Wtem za drzwiami usłyszałam jakieś szmery, ale to zignorowałam. Potem jakby ktoś wołał moje imię, ale szeptem.  Znowu zignorowałam.
Dźwięk stał się intensywniejszy, chciałam to sprawdzić, ale jak? Nie zostanę wypuszczona pod pretekstem wyjścia do łazienki, bo klasa oraz pani pomyślą, że umówiłam się z Kubą na pogaduchy podczas lekcji, czy coś. A sama wyjść nie mogłam, bo dostałabym uwagę.
Chociaż, po głębszym namyśle, nikt przecież nie patrzył w moją stronę, siedziałam w ławce sama, nauczycielka była zwrócona twarzą do tablicy… Miałam szansę się wymknąć, zwłaszcza,  że od drzwi dzieliły mnie zaledwie dwa małe kroki. Ześlizgnęłam się  z krzesła i potruchtałam pod drzwi. Następnie delikatnie chwyciłam klamkę. Pociągnęłam ją w dół, drzwi się uchyliły, prześlizgnęłam się i szybko i cicho je zamknęłam. ,,Oby nikt nie zauważył’’ powiedziałam w myślach.
Rozejrzałam się po korytarzu i tak jak myślałam, nikogo nie było. Na marne były moje starania, aby się wydostać. Wtem ktoś na mnie wskoczył od tyłu. Nie przestraszyłam się, tylko zdziwiłam.
- Cześć – usłyszałam cichy głos Kuby.
- Co tam?
- Poza tym, że wydawało mi się, ze ktoś mnie wołał i właśnie uciekłam z lekcji najbardziej surowej nauczycielki to nudy – wzruszyłam ramionami i ziewnęłam. – Śpiąca jestem, Pani Grass strasznie przynudza.
- Coś o tym wiem, dlatego się wymknąłem pod pretekstem WC. – uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby.  – A i to ja wołałem, myślałem, ze tam mnie nie słychać i chciałem głośniej wołać, ale na korytarzu to było straszne echo i jeszcze woźna z dołu mogłaby mnie usłyszeć.
- No tak, a mogę wiedzieć, po co mnie wołałeś?
- A tak, żeby pogadać.
- Spoko, ale o czym?
- A nie wiem. – wzruszył ramionami.
- Ech, wracajmy lepiej na zajęcia, i tak nic tu po nas. – powiedziałam, złapałam za klamkę i już miałam otworzyć drzwi, kiedy to Kuba odwrócił mnie i pocałował.
- E, co to miało być?! – wydarłam się na chłopaka.
- Spontaniczna decyzja, nie gniewaj się.
- Uduszę cię, ty wiesz, że moja mama jest dyrektorką, tu jest monitoring i zapewnie siedzi sobie w gabinecie, pije kawę i właśnie to zauważyła! Przez ciebie będę miała szlaban na bity tydzień!
- Nie gniewaj się, po prostu skończyły mi się pomysły jak cię poderwać, to ot tak cie pocałowałem, to była jak już mówiłem, spontaniczna decyzja.
- To ty mnie podrywałeś? – zdziwiłam się.
- Przecież ty nawet mnie nie zauważałeś!
- Udawałem, bo nie chciałem się zbytnio narzucać, gdybym mógł, każdego dnia bym witał się z tobą przytulając cię. – po wypowiedzeniu tego natychmiast mnie przytulił. Uległam, nie uciekałam od niego, wtuliłam się w niego.

Byliśmy tak przez dobre pięć minut, gdy nagle usnęłam w jego ramionach.

niedziela, 2 czerwca 2013

Scenariusz na rozpoczęcie roku szkolnego (powitanie w szkole- wirsze, piosenki itd.).


Scenariusz na 23 osoby.
Zawiera kilka piosenek (przeróbek znanych utworów na rzecz piosenek o szkole), oraz dużo wierszy.


Uczniowie są ustawieni w szeregu. Recytując swoje kwestie robią krok w przód. Jako pierwsi występują prowadzący (2uczniów, najlepiej jeden chłopak i jedna dziewczyna).
Obaj prowadzący (równocześnie): Witamy.
Prowadzący 1.: Dziś do szkoły znów wracamy.
Prowadzący 2.: Więc ugościmy was wierszami.
Wtedy przed szereg wychodzi z mikrofonem pierwszy uczeń i recytuje:
Uczeń 1.: Wakacje minęły,
Uleciały jak chmurki na niebie.
Dzieci plecaki wzięły
I biegną szkoło do ciebie
Z pytaniami:
-Czy tęskniłaś za nami?
-Czy brak ci było gwaru, hałasu?
-Czy na odpoczynek miałaś dużo czasu ?
I tak dzieci pytały,
I tak szkole marudziły,
Że szkoła odpowiadać nie miała już siły.
Szkoła cichutko drzwi uchyliła ,
I dzieci do siebie zaprosiła.
Uczeń 2.: Moja szkoła nie wesoła
 często spotkasz tam matoła
 Wiernie często ktoś coś wkuwa
 aż się kurzy na klasówach
 Nauczyciel od rana do pytania
 aż kwaśnieje nam śmietana
 Bolą nogi, bolą ręce
 na wf-ie ćwiczyć więcej
 każdy każe, nikt nie prosi
 aż cuchnący pot mnie zrosi
 bolą stawy i kolana
 na niemieckim znów pytana
 na technice same pały
 aż mi bryle pospadały!
Uczeń 3.:
Szkoła nie jest taka zła..
 Ale musisz na nią spojrzeć tak jak ja.!
 Idź do szkoły,
 nie wagaruj,
 na tablicy serca maluj.
 Śmiej się dużo i wygłupiaj,
 baw się z nami dobrze tutaj!
 Kiedy nauczyciel na ciebie krzyczy
 wrzuć mu do kawy
 dwie małe myszy.
 Gdy matematyk pałą ci grozi...
 To otwórz okno.
 Niech go zamrozi!
Prowadzący 1.: Powitaliśmy już szkołę.
Prowadzący 2.: Chyba sobie żarty stroisz? A piosenka? Nie ma bata, bez piosenki to nie koniec lata!
Prowadzący 1.: A no tak, mój błąd, teraz zaśpiewamy Wam.
Wszyscy występujący zaczynają śpiewać piosenkę do rytmu T.Love ,,Chłopaki nie płaczą''
Tekst piosenki:

Mówisz szkoła to dno, ale fajna jest czasami, mówisz, że się nie przyda, ale dzięki niej umiesz pisać! Przyjaciół  stamtąd masz! Więc uśmiechnij się, polub szkołę dziś!
Ref (wedle rytmu z uwzględnianiem woo hoohooo)Szkoła nie jest zła, szkoła, nie jest zła nie, nie, nie, nie, nie, nie.
W dzienniku same jedynki masz, nie wiesz skąd się tam wzięły. Ale nie bój nic, na pewno je poprawisz, więc uśmiechnij się, polub szkołę dziś.
Ref (wedle rytmu z uwzględnianiem woo hoohooo)Szkoła nie jest zła, szkoła, nie jest zła nie, nie, nie, nie, nie, nie.
La, La, La, La, la x kilkanaście (wedle rymu itd.)
Prowadzący 1.: Ale zapewne nadal nie chcecie wracać do szkoły?
Widownia odpowiada, a przed szerego wychodzi kolejny uczeń i mówi swoją kwestię.
Uczeń 4.:
Powiem szczerze i otwarcie nie
 mam nic przeciwko szkole
 jednak zamiast pisać, czytać
 cały dzionek przespać wolę ;)
Prowadzący 2.:  I tak
Wracamy
Do widzenia lesie zielony
 do widzenia rzeko pluszcząca.
 Do widzenia szpaki i wrony
 żeglujące prosto do słońca
 Spakowany plecak, walizka
 odjeżdżamy już jutro rano.
 Mrok zapada.
 Brzozo srebrzysta
Prowadzący 1.: Teraz czekają nas lekcje i nauczyciele, którzy ciągle nas o coś pytają I do tablicy zapraszają. Jak nie umieją pała leci I niezadowolone są dzieci.
Uczeń 5.: A chłopaki same trutnie. Wciąż stwarzają jakieś kłótnie. Więc dziewczyny się wtrącają I te kłótnie rozstrzygają.
Uczeń 6.: Na muzyce wariujemy i z panią naszą żartujemy.
O przyrodzie wszystko wiemy, Bo na co dzień z nią żyjemy.
Uczeń 7.: Matma to jest bardzo ważna sprawa Dodaj, odejmij to nie zabawa. Na niemieckim wciąż gadamy i to nieraz "plamę" damy.
Uczeń 8.: Historii się nie boimy, bo nowe rządy wprowadzimy. Komputery na co dzień znamy, Ciągle E-maile wysyłamy.
Uczeń 9.: Na plastyce była heca Joli wyszła krzywa świeca. Na WF-ie wciąż biegamy No i trochę w piłkę gramy.
Uczeń 10.: A dlatego tak się dzieje? Bo wychowawczyni się z nas nie śmieje. Lubimy chodzić do tej szkoły, choć nie wszyscy z nas anioły. Wesoło nam czas tu leci I nigdy nie nudzą się dzieci.
Prowadzący 1.: Już dzwonek dzwoni,
 Siedzimy w ławkach swoich.
 Jesteśmy spięci,
 Lekcjami zajęci.

 Można to zmienić w wakacje,
 Gdy zakwitną akacje.
 Lecz ja lubię szkołę!
 Bo tu żarty wesołe!
Prowadzący 2.: Od wesołej strony tak to wszystko wygląda, jednak realia niestety są takie…
Uczeń 11.: Matmy nie trawię,
 Fizyką się dławię.
 Chemia jest nudna,
 Geografia cudna.
 Nad Historią szlocham,
 Biologię kocham.
 Nad Angielskim ślęczę,
 Przy Niemieckim jęczę.
 Polski olewam,
 Na muzyce śpiewam.
 Na wiedzy wymiotuję,
 Za to na W-F dobrze się czuję J
Prowadzący 1.: Nie zapominajmy jednak o czymś bardzo ważnym!
Uczeń 12.:  Każdy by powiedział,
 Że szkoła jest do kitu,
 Lecz nikt by nic nie wiedział,
 Nie byłoby wielkiego hitu.
 Bo tak jest, moi kochani,
 Że szkoła nas nie rani.
 Chodź często tak myślimy,
 To szkołę lubimy.
 Gdy będziesz stary,
 Usiądziesz w fotelu,
 I pomyślisz -
 w szkole to miałem wielu kolegów...
Prwadzący 2.: Ale wróćmy do dzisiaj, do czasów, gdzie niestety szkoły prawie nikt nie lubi...

I kolejna piosenka w rytm ,,Hej sokoły'', którą wszyscy śpiewają.
Tekst:
Hej! Hej!
Hej uczniowie !
 Omijajcie mury naszej szkoły!
 Dzwoń! Dzwoń!
 Dzwoń dzwoneczku!
 Mój drgający skowroneczku!
Uczeń 13.: Powiem Wam zasadę małą: Śmiej się dużo, ucz się mało ,na klasówkach ściągaj śmiało, nie znaj co to życia trud, kiedy trzeba kłam jak z nut!
Uczeń 14.: Nienawidzisz budynku
Klasy, no i dziennika I tylko kombinujesz
 Jak się od szkoły wymigać
Lecz kiedyś gdy będziesz dorosłą
I będziesz już miła pracę,
Pomyślisz, że dałbyś wszystko,
By usiąść znów w szkolnej ławce.
Uczeń 15: ach tak głupia szkoła!
przez nią mam dużeeego doła
to bylo tak:
gdy klasówkę pani dałem
 ona mi wstawiła pałe!
 jak by mało było tego!
 mnie uznała za głupiego!
usiadłem sobie sam
pusto było tam
nic z tej matmy nie jaże
 ja tej pani pokaże!
Uczeń 16.: gdy spóźniony byłem znów
buty w błocie szkoda słów
było zimno
padał deszcz
i do tego
miał być test
ja już tka wkurzony byłem
że do domu spowrotem popędziłem
 czary mary!
 to wagary!
Uczęń 17.: Kiedy na wagarach jestem...
...życie jest piękne
Kiedy na wagarach jestem...
...Robię co chcę
Kiedy już do szkoły wracam...
 ...dostaję naganę!
Uczeń 18.: Szkoła to miejsce wspaniałe,
Choć każdy ma zmartwienia niemałe.
Mimo wielu zmagań i trudów
 Nikt nie umiera tutaj z nudów.
Są tu nasi przyjaciele.
Każdy z nas ma ich tu wiele.
Są rozterki i miłości.
 U każdego coś w sercu gości.
Ale szkoła to też nauka,
Wiedza, mądrość i rozsądek,
Dużo pracy, wytrwałości,
Warto, być kimś wielkim w przyszłości.
Uczeń 19.:
Moja szkoła to miejsce wspaniałe,
każdy ma tu zadanie do wykonania niemałe.
Nieważne czy jesteś duży, czy mały,
uczysz się i jesteś wspaniały.
Szkoła twoją przyszłością,
tu zdobywasz wiedzę,
czynisz to z radością.
Każdy dobrze wie,
najważniejsza jest nauka,
a w tej kwestii nikt nauczyciela nie oszuka.
Uczeń 20.: Szkoło-skarbnico mądrości,
Czemu nie masz nad nami litości
Często Cię przecież odwiedzamy
Mimo, że chęci na to nie mamy.
Gdy tylko oczy swe otwieramy,
Zaraz tu przybiegamy,
Pilnie się uczymy,
O wagarach nie myślimi.
W dzienniku ocen bez liku,
A gdy piatka wpisana
To lekcja udana.
Kiedy jest dzień od Ciebie wolny,
Wtedy jestem bardzo spokojny.
Każdy z uczniów ma swą rację,
Że czeka tylko na wakacje!
Uczeń 21.: Wiem co to epitet, jaki obwód ma koło,
 a to wszystko dzięki tobie kochana szkoło!
Kiedy co dzień rano wstaję zaspany,
Czuję się jak przez TIR’a przejechany,
Jednak zaraz na duchu ta myśl mnie podnosi:
Cały dzień kułem – na piąteczkę się zanosi.
Wiem kto to Mickiewicz, Rej i Słowacki,
Czym się zazwyczaj żywią nietoperze gacki.
Już nie mogę się doczekać lekcji PO
 Poćwiczę usta-usta na koleżance ot co!
Następna jest fizyka, temat: termodynamika,
Nie jest to łatwe dla każdego laika.
Później religia – urwanie głowy,
 Teraz już wiem kim był Św. Metody.
W końcu W-F – pogram sobie w piłkę,
Albo w-f-ista wyśle nas na siłkę.
Wieczorem wracam do domu cały spocony,
Po całym dniu w szkole jestem zakręcony.
Jutro znów tam pójdę, to spędza mi z powiek sen,
 Dlatego dość na dzisiaj, nie rymuje tu już FeN!
Prowadzący 1.: I to tyle dla was mamy.
Prowadzący 2.: Bo na lekcje teraz wracamy.
Prowadzący 1.: Miłego dnia wszystkim żczymy!
Prowadzący 2.: I dobrych ocen zamiast jedynek ;)
Wszyscy zaczynają śpiewać krótką piosenkę w rytm ,,Krakowiaczek jeden miał koników siedem (...)''
Tekst:
Nasza duża szkoła, umie być wspaniała, choć jedynek siedem, to i tak dalej przejdę.
Lub w rytm ,,O mój rozmarynie'' nieco dłuższą piosenkę:
Tekst:
O moja szkoło, pozwól mi przejsć.
O moja szkoło, pozwól mi przejść.
Do nastęnej kalsy, do nastęnej kalsy, pozwól mi przejść.
A jak nie przejdę zostanę tu.A jak nie przejdę zostanę tu.
I smutny będę i smutny będę, w nauce mi się polepszy.
Wszyscy się kłaniają.



Wiersze pochodzą ze stron:
http://spgozdnica.edupage.org/text8/?subpage=2
http://opisy-na-gg-karola.blog.onet.pl/2010/04/29/wierszyki-o-szkole/
http://galeria.glitery.pl/wiersze_z_kategorii,21,Szkola,230

Piosenki mojego wymysłu (nie licząc przeróbki ,,Hej sokoły''), oraz reszta, co nie jest wierszami ;)





sobota, 16 marca 2013

Wiersz o smutku

Smutek

Czymże jest smutek jak nie uczuciem?
Ano chwilą spędzoną samemu,
czasem zmarnowanym,
pustym pudełkiem ciastek Oreo?
To kilka definicji, które odczuwają osoby,
jakie się na życiu nie znają.
Prawdziwy smutek nie jest wtedy,
gdy nogę złamiesz, sprawdzian oblejesz,
ale dopiero, jak osoba ukochana,
zejdzie z tego świata.
Podczas monotonnych, snów,
czekania na coś, co nie przyjdzie,
a przede wszystkim gdy:
Ty kochasz, on Ciebie nie i
wszystkie definicje chcesz obalić,
po to, aby czuć się lepiej.
Ale czy to Ci wyjdzie?
Nie!
Tylko pogorszysz sprawę
i łopatę Ci pożyczę,
żebyś wyszła z tego dołka i
bezpiecznie szła przez życie.

piątek, 15 marca 2013

Wiersz o piłce nożnej.

Piłka nożna

To nie tylko sport,
to nie tylko gra,
to sposób życia,
sposób bycia!

Wyżyć się można,
po stresującym dniu.
Zapomnieć o świecie,
myślach złych, smutku.

Trzeba pomuc swej drużynie,
odnośić sukcesy,
nauczyć się przegrywać.
Odczuwać radość i smutek.

Bo w piłce nożnej jest tak,
zagrasz mecz raz i
niezależnie czy przegrasz,
czy wygrasz zakochasz się
w tym sporcie.



piątek, 8 marca 2013

8 marca

Cześć:)
Z powodu, że dziś Dzień kobiet napiszę coś w tym stylu:)

   Amanda po wyjściu z sali matematycznej usiadła na ławce i podziwiała chłopaków z szóstej klasy jak grają i ping-pong'a. Był biegany i dlatego nie wiedziała kto wygrywa. W ogóle to jej nie zastanawiało. Najważniejszą rzeczą było to, że najgorsza lekcja już minęła.  
   Najfajniej było na polskim, bo wszystkie dziewczyny z okazji ich święta dostały po lizaku od chłopaków. Amanda uśmiechnęła sie do tych wspomnień i z powrotem przybrała normalny wyraz twarzy. Próbowała się skupić na grze. Ale ktoś jej przeszkodził.
   Hubert stanął tuż przed nią. Była w duchu zaskoczona, że stoi przodem do niej, a nie tyłem. Że nie gra, tylko nic nie robi. Zwykle się unikali. A jak rozmawiali, to mniej więcej tak:
   - Ej, co będzie w szóstym?
   - B. A w siódmym C.
Albo:
   - Daj odpisać zadanie!
   - A kiedy wreszcie sam odrobisz? Ale masz.
Lub podczas, kiedy on się wymiguje na lekcji:
   - Proszę pani! Ja poszłem na chwilę do kibla...
   - Mówi sie poszedłem!
  - Oj, nie powtarzaj mnie!
  - Chyba poprawiaj. - znowu go poprawiła.
   A teraz to wyglądało zupełnie inaczej. Hybert zabrał głos:
   - Cześć. Wiesz, musimy pogadać.
   - Spoko.
   - To bardzo ważna sprawa...
   - Teraz mamy historię, nic nie było zadane a sprawdzian za tydzień. Dziś mamy powtózenie.
   - Nie o to mi chodzi Amm. Tylko, w ten dzień muszę się w końcu wziąść w garść.
   - Mówi się wziąć. A po za tym, od kiedy ty mówisz na mnie Amm i w ogóle, to ty, czekaj, jeszcze nigdy nie mówiłeś do mnie po imieniu, a teraz to?!
   - No bo to delikatna sprawa.
   - Mianowicie?
   - Ale nie tu, nie przy tylu ludziach. Chodź przed matematyczną.
   - Lepiej polonistyczną. Tam nie czuć strachem.
  - Ale zacznie. Amm, proszę... - zaczął błagalnie.
  - No zgoda. Ale tylko teraz, dzisiaj. I mam nadzieję, że to nie podstęp! Bo ja mam sposoby jak się zemścic! Mam na ciebie haka. - Powiedziała Amanda mrocznie.
   Udali się ku sali matematycznej znajdującej się naprzeciwko biblioteki i obok sali polonistycznej. Hubert zaczął coś bełkotać bez łądu i składu. W końcu wszystko przełożył na polski.
   - Już dawno chciałem ci to powiedzieć, a dziś, w dzień kobiet jest idealna okazja, więc... Amanda, kocham cie.
   - Niezły dowcip! Chyba, .że to jakiś zakłąd? Wrabiasz mnie z innymi chłopakami? Ale nie ze mmną te numery. Narka! - odwróciła się, ale Hubert złapał ją za rękę.
   - To nie są żarty. To szczera prawda.
   - Szczera to jest moja babcia! Puść mnie i daj iść. - zrobił o co prosiła.
   Po lekcjach, gdy Amanda wychodziła ze szkoły, przed którą było pusto z nienacka zawołał ją znajomy głos.
   - Amando, poczekaj! - był to Hubert.
   - Znowu ty? Ile razy mam ci mówić, że się nie dam wrobić?
   - Ale to nie żaden kawał Ty mi sie naprawdę podobasz!
   -Tsa, jasne. - Odwróciłą się. On ją złapał za ramiona, odwrócił ją przodem do siebie i uściskał. Po tem wyszeptał jej do ucha:
   -To nie żaden kawał. Ja naprawdę jestem w tobie zakochany, Ile razy ma ci to mówić? Chłopaki nic nie wiedzą, a pod salą matematyczną mieliśmy się spotkać, bo tam jest pusto. A jak byś dała mi kosza, z resztą tak zrobiłaś, to przy namniej bez świadków. Jeszcze tego, żebym stracił swoją miłość i kumpli. - Amanda zastanowiła się przez chwilę. W końcu wyrwała się z jego uścisku i rzekła:
   - Ale, ja nie wierzę. To nie może być prawda! - do oczu napłynęły jej łzy. - Jesteś tego pewien? Jesteś pewien?
   - Najbardziej na świecie. Jesteś moim całymn światem!
   - To tylko puste słowa.
  - A topewnie uznasz za pusty, nic nie znaczący gest. - powiedział bez entuzjazmu.
   - Co masz na myś... - i ją pocałował.
   

niedziela, 24 lutego 2013

Świat marzeń

Hejka:)
Znalazłam mój stary wierszyk w brudnopisie. Powstał w skutek nudów, ale mi się on podoba:)

Świat marzeń
Pewnego dnia uciekłam,
w daleki świat,
gdzie ludzie ze zwierzętami rozmawiali
i latali z ptakami.
Smoki i inne stwory,
piły herbatkę u cioci Joli,
W ten ktoś krzyknął:
-Maju! Obiad!
I świat magiczny zniknął,
równie szybko,
jak się pojawił.

sobota, 23 lutego 2013

Brak postu.

Hejka:)
Chciałam was poinformować, że na dzień dzisiejszy nie chce mi się nic pisać, więc proszę wejść i przeczytać inny mój post i ocenić go w komentarzu. A w zanadrzu nie mam nic innego, bo wszystko wykorzystałam. Jak napiszę coś nowego, zamieszczę to tu, bez obaw:)

piątek, 22 lutego 2013

Scenariusz teatralny ,,Królewna śnieżka''

Siemka:)
Napisałam scenariusz pt. ,,Królewna śnieżka i siedmiu krasnolódków''. I nie weim co z nim zrobić, bo pisałam z nudów, a w szkole wystawiamy co innego, więc może się przyda komuś innemu:)

Występują: Konferansjer, Śnieżka, Lustro, Królowa, Leśniczy, 7 krasnolódków, Książe (ogółem na 13osób)

Wystrój sceny według własnego pomysłu

Konferansjer: Teatrzyk Spoko Yoko ma zaszczyt wam zainscenizować bajkę pod tytułem ,,Królewna Śnieżka i siedmiu krasnolódków''. A historia jej jest taka, że Śnieżki mama umarła i jej tata, dobry król się ponownie ożenił i Śnieżka ma wredną macochę. A macocha jej stoi przed lustrem i przemawia do niego.
(Królowa w sukni różowej w róże stoi przed lustrem i poprawia ciągle fryzurę i ułożenie sukni. A lustrem jest chłopak w białych ciuchach lub ,,udekorowany'' w pozłotka)
Królowa: Lustereczko powiedz przecie. Kto jest najpiękniejszy w świecie?
Lustro: Tyś królowo piękna jak gwiazda na niebie, lecz Śnieżka jest piękniejsza od ciebie.
(Królowa jest zaskoczona słowami lustra a na scenę wchodzi Śnieżka tańcząc i śpiewając. Jest w wyśmienitym humorze)
Królowa:  Lusterko! Ty nie do wiary! Leśniczy!!!
Konferansjer: Do królowej podchodzi leśniczy.
Leśniczy: Tak miłościwa pani? Królowo wszystkiego i najpiękniejsza w świecie damo? Cóż zrobiłem, że mam zaszczyt panią widzieć?
Królowa: Zobacz. Tam jest taka szpetna, stara oślizgła nawet nie wiem czy kobieta ale jest tam.
Konferansjer: Leśniczy zobaczył Śnieżkę a potem orzekł królowej.
Leśniczy: Ale miłościwa pani, ja tam ujrzałem tylko piękną dziewczynę.
Królowa: Ale to ona! Masz mi przynieść jej głowę! Inaczej ja utnę twoją!
(Leśniczy złapał się za szyję i przełknął głośno ślinę)
Leśniczy: Zabieram się do ucinania.
(Królowa i lustro odeszli)
Konferansjer: Leśniczy najchętniej nie zrobiłby tego zadania, ale nie chce sam stracić głowy.
Więc stoi nad schylającą się po kwiatki Śnieżką i wymachuje nożem.
(Śnieżka w pewnej chwili wstaje)
Śnieżka: O, masz nóż. Jak miło, teraz kwiatki się łatwiej zerwie.
(Królewna zabrała leśniczemu nóż i zerwała kwiatki)
Leśniczy: Ja tak nie mogę! Królowa kazała mi uciąć ci głowę! A ty mas śliczną głowę! A jak nie dam twojej to weźmie moją!
Śnieżka: A może całą mnie jej dasz?
Leśniczy: Ale ty żyjesz!
Śnieżka: Udam trupa!
(Królewna oparła głowę na swój bark i udawała trupa)
Leśniczy: To nie wypali! Idź! Biegnij do lasu a ja coś wykombinuje!
Konferansjer: Śnieżka pobiegła do lasu a leśniczy ścieżką wrócił do zamku. W zamku królowa dalej przeglądała się w lustrze.
(Leśniczego i Śnieżki nie ma na scenie, ale przyszła królowa i lustro)
Królowa: Lustereczko, czemu leśniczy tak się wlecze?
Lustro: Nie wiem królowo.
Konferansjer: Wtem zjawia się leśniczy i trzyma coś w ręku.
(To co trzyma leśniczy to balon lub piłka z narysowaną twarzą i peruka na nim)
Leśniczy: Oto  trzymam głowę śnieżki.
Królowa: No nareszcie! Jak to dobrze, że się jej pozbyłeś! A teraz wyjdź. Niedługo zostaniesz solidnie wynagrodzony.
Konferansjer: Leśniczy odszedł. Kłaniając się przed wyjściem.
Lustro: Dobrze, że nie pyta mnie, kto jest najmądrzejszy.
Królowa: Spytam się, tak dla pewności jeszcze raz. Lustereczko, lustereczko, kto jest najpiękniejszy w świecie?
Lustro: Tyś królowo piękna jak gwiazda na niebie, lecz Śnieżka jest piękniejsza od ciebie.
Królowa: Co?! Ten leśniczy mi sporo zapłaci za tę hańbę! Ta głowa też!
(Królowa kopnęła balon/piłkę i peruka spadła.)
Sprzątaczki nie zabrały miotły!
(Królowa podnosi perukę myśląc, że to miotła)
Idę im to rzucić prosto w twarz!
Konferansjer: Lustro i królowa odeszli. Śnieżka natomiast błąka się po lesie.
(Śnieżka wchodzi na scenę)
Śnieżka: Gdzie ja jestem? Jak tu zimno. Ojej, ojej co teraz będzie?
(Śnieżka siada na podłogę i rozpacza, gęsiego wchodzą krasnoludki  Mędrek, Gburek,  Apsik, Wesołek, Śpioszek, Gapcio, Nieśmiałek. Wszyscy śpiewają piosenkę ,,My jesteśmy krasnoludki'' zespołu Fasolki)
Konferansjer: Przychodzą rozśpiewane krasnoludki.
Wszystkie krasnoludki:
 My jesteśmy krasnoludki,
Hopsa sa, hopsa sa,
Pod grzybkami nasze budki,
Hopsa, hopsa sa,
Jemy mrówki, żabie łapki,
Oj tak tak, oj tak tak,
A na głowach krasne czapki,
To nasz, to nasz znak.

Gdy ktoś zbłądzi, to trąbimy,
Trutu tu, trutu tu,
Gdy ktoś senny, to uśpimy,
Lulu lulu lu,
Gdy ktoś skrzywdzi krasnoludka,
Ajajaj, ajajaj,
To zapłacze niezabudka,
Uuuuu.
(Po skończeniu piosenki krasnoludki ustawiają się za płaczącą Śnieżką, Apsik co jakiś czas kichał, Gburek złożył ręce i był gburowaty, Wesołek się weselił, Śpioszek przysypiał a Gapcio się na niego przewracał. Nieśmiałek kręcił się i był nieśmiały. Apsik wyciągnął z kieszeni chusteczkę i podaje Śnieżce )
Apsik: Chcesz chusteczkę?
Śnieżka: Nie, dziękuję.
Apsik: Weź, ja mam ich całą, całą, całą Aaaaa A Psik!
Śnieżka: Na zdrowie. Kim jesteście?
 (Mędrek poprawił okulary na nosie)
Mędrek: Jesteśmy krasnoludkami. Ja jestem Mędrek.
Gburek: Ja Gburek.
(Apsik kichnął a gburek znowu się naburmuszył)
Apsik: Ja jestem Apsik.
(Apsik kichnął a wesołek wywijał wesołe obroty)
Wesołek: Witam, dobry mamy dzionek. Ja jestem Wesołek :)
(Wesołek szturchnął i obudził śpiącego Śpioszka, który ziewnął i ospale się przedstawił)
Śpioszek: Jestem Śpioszek. Dobra noc.
(Śpioszek ziewnął a Gapcio potknął się o własną nogę i spadł na Śpioszka)
Gapcio: Ja nazywam się Gapcio.
(Nieśmiałek jąkając się nieśmiało się przedstawił)
Nieśmiałek: J-j j, ja jestem N-n, nie, nieśmiałek.
Mędrek: Śmiem zapytać, jako iż nas znasz to jak ty się nazywasz?
Śnieżka: Ja jestem Śnieżka.
(Krasnoludki zrobiły zaskoczone miny, nawet Gburek, Śpioszek i Wesołek. Tylko Gapcio się poślizgnął, ale pozostał w zdziwieniu.)
Nieśmiałek: Ta królewna Śnieżka? Córka króla Bernarda?
Śnieżka: Tak.
Wesołek: Śpioszku! Powiedz wreszcie coś Śnieżce! To królewna najprawdziwsza!
Śpioszek: Królewno, czy chce królewna dobra dla swych poddanych?
Śnieżka: Oczywiście!
Śpioszek: To nich królewna pozwoli mi spać.
Gapcio: A ty ciągle o spaniu!
Nieśmiałek: Spójrz na siebie, ty ciągle się przewracasz.
Mędrek: Nie kłóćcie się przy damie.
Gburek:  My też jesteśmy damami.
Mędrek: Wiem, ale chodziło mi o królewnę.
Śpioszek: A tak w ogóle, to co królewnę do nas sprowadza?
Śnieżka: Moja macocha chce mnie zabić. I przychodzę z prośbą o schronienie. Czy mogłabym u was przenocować?
Gburek: Dla królewny, wszystko!
Konferansjer: Królewna razem z krasnoludkami poszła do ich chatki a królowa i lustereczko obmyślają plan.
(Śnieżka i krasnoludki odchodzą a na scenę wchodzi Królowa i lustereczko. Królowa ma koszyk z grzebieniem i lustrem)
Królowa: Dam ten zatruty grzebień Śnieżce i dopilnuje by się uczesała! A jak już to zrobi to trucizna dostanie się do jej organizmu i umrze! (diaboliczny śmiech)
Lustro: To naprawdę chytry plan miłościwa pani.
Królowa: Dziękuję ci lustereczko. Tylko powiedz mi, gdzie ją znajdę? 
Lustro: Znajdziesz ją za siedmioma górami, za siedmioma lasami i za siedmioma rzekami w chatce krasnoludków.
Królowa: To czas ruszać! Ale nie w tym stroju. Muszę wyglądać inaczej. Chodź ze mną lustro.
(Królowa i lustro zeszli ze sceny)
Konferansjer: podczas gdy królowa poszła Śnieżka sprząta przed chatką krasnoludków a one po kolei się z nią żegnają, bo idą do pracy w kopalni.
(Śnieżka wchodzi na scenę i sprząta a krasnoludki ostawiają się za nią i okręgiem ją mijają mówiąc do niej po kolei z szeregu)
Mędrek: Żegnaj piękna królewno.
Gburek: Żegnaj Śnieżko
Apsik: Do zobaczenia Śnieżko
Wesołek: Miłej i wesołej pracy Śnieżko.
Śpioszek: Żegnaj Śnieżko.
Gapcio: Pa pa Śnieżko.
Nieśmiałek:  Do zobaczenia Śnieżko.
Wszystkie Krasnale: Hej ho, hej ho Do pracy by się szło!
Śnieżka: Jakie te krasnale są uprzejme. Udzieliły mi schronienia przed moją macochą. Mam nadzieję, że mnie tu nie znajdzie. Myślicie dzieci, że wie gdzie jestem?
 (Po odpowiedzi widowni Śnieżka rozmawia dalej z publiką)
Ja uważam jednak, że skoro jestem tak daleko od domu to nie powinna wiedzieć.
Konferansjer: Śnieżka wesoło zamiatała podłogę, kiedy przychodzi królowa przebrana za staruszkę. Biedna Śnieżka myśli, że to starsza pani i nie udźwignie koszyka pełnego jagód i grzybów.
Śnieżka: Ojej, może pani pomogę? Taki ciężki koszyk pani niesie. Chociaż do końca ścieżki pani pomogę.
Staruszka (królowa): Dziękuję ci moje dziecko. Proszę.
(Staruszka podała śnieżce koszy i mówi dalej)
Niosę to od godzin kilku, żeby dojść w końcu do mojego domu. A jeżeli mogę spytać to panienka sama tu mieszka? W środku lasu?
Śnieżka: Sama to tu nie mieszkam. To przytulna chatka siedmiu krasnoludków. Teraz są w kopalni a ja tu jestem tymczasowo, bo uciekam przed macochą.
(Śnieżka podała koszyk staruszce a ta wyciąga z niego grzebień i malutkie, kieszonkowe lusterko)
Staruszka: Ojejku, dziecino bardzo jest mi cie żal. Ale za pomoc podaruję ci to lusterko i grzebyk.
Śnieżka: Ależ nie mogę tego przyjąć. Ja chciałam pomóc tak z dobrego serca. Naprawdę nie mogę.
Staruszka: Proszę, chociaż tyle mogę zrobić dla takiej pięknej dziewczynki jak ty. Chociaż raz się uczesz.
Śnieżka: Dobrze.
(Śnieżka włożyła grzebień we włosy i natychmiast zatrzymała się  miejscu jak sparaliżowana a Staruszka odsłoniła się spod chusty, którą była przykryta i wyprostowała się. Była to królowa)
Królowa: Oj, przepraszam. Dałam ci zatruty grzebień. (Diaboliczny śmiech) Żegnam.
Konferansjer: Królowa odeszła a krasnoludki wracają do domu podśpiewując.
Wszystkie Krasnoludki: Hej ho! Hej ho! Do domu by się szło!
Konferansjer: Krasnoludki są zaskoczone tym, że Śnieżka znieruchomiała.
Śpioszek:  Co jej jest?
Nieśmiałek: Mędrek, powiedz co jej dolega!
Mędrek: Nie wiem.
Apsik: Zobaczcie! Ona ma grzebień we włosach i lustro w ręku! A jak tu przyszła nie miała przy sobie nic!
(Gapcio podszedł do Śnieżki i potknął się tak, że zabrał grzebień z włosów Śnieżki, która potem ,,ożyła'')
Wszystkie Krasnoludki (oprócz Gapcia) : Gapcio, jesteś geniuszem!
Gapcio: No jak bym nie wiedział.
Mędrek: Najwyraźniej ten grzebień był zatruty. Skąd go miałaś?
Śnieżka: Pomogłam pewnej starszej kobiecie a ona mi to dała.
(Krasnoludki były zaskoczone)
Nieśmiałek: Nie wolno brać rzeczy od obcych!
(Krasnoludki pokiwały zgodnie głowami)
Śnieżka: Myślicie, że to mogła być królowa?
Mędrek: Mamy pewność. Jutro ktoś z tobą zostanie. Najlepiej Gburek i Wesołek.
Gburek: W ostateczności mogę zostać.
Wesołek: A ja zostanę z największą radością.
(Śnieżka i krasnoludki odeszli a po kwestii konferansjera przychodzi królowa i lustro)
Konferansjer: Krasnoludki i Śnieżka odeszli. A królowa jak zwykle coś knuje.
Królowa: Miło, że czekałeś na mnie przed bramą pałacu. Ale chodź bliżej. A teraz lustereczko, lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?
Lustro: Tyś królowo piękna jak gwiazda na niebie, lecz Śnieżka jest piękniejsza od ciebie.
Królowa: To niemożliwe! Sama osobiście dopilnowałam, żeby się zatruła szczotką!
Lustro: Ale krasnale jej zabrały ten grzebyk.
Królowa: Co za wredne stworzenia!
Lustro: I kto to mówi.
Królowa: Teraz czas na zatrute jabłka!
Lustro: I znowu coś zatrute.
Królowa: Chodź ze mną lustro! Odprowadź mnie do wrót ów pałacu!
Konferansjer: Królowa z lustrem odeszli. A Śnieżka z Wesołkiem i Gburkiem wyszli z chatki na podwórko.
Gburek: Jaki upał. Nie znoszę upałów.
Wesołek: Więc lubisz chłód?
Gburek: Nie lubię chłodu i ciepła.
Śnieżka: Więc lubisz jak jest w sam raz?
Gburek: Tak też nie lubię.
Wesołek: Oj Gburku, uśmiechnij się chociaż raz!
Gburek: Bez uśmiechu na starość nie będę miał zmarszczek.
Wesołek: Ty masz 225 lat a ja 256 lat i wyglądamy ciągle młodo.
Gburek: Bo jesteśmy krasnalami. My się tak szybko nie starzejemy!
Śnieżka: Nie kłóćcie się. Lepiej by było się pogodzić i żyć w przyjaźni.
Wesołek: Śnieżka ma rację.
Śnieżka: Macie konewkę? Podlałabym petunie.
Gburek: Wesołek i ja zaraz ci przyniesiemy konewkę pełną wody. Chodź i przestań się uśmiechać!
(Gburek i Wesołek opuścili scenę i wchodzi królowa po chustą/płaszczem tak czy siak przebrana za staruszkę z koszykiem z jabłkami)
Śnieżka: Ja cię znam. Odejdź ode mnie.
Staruszka (królowa) : Ja przepraszam za tamto. W ramach rekompensaty chciałam ci dać któreś z tych pięknych jabłek.
Śnieżka: No nie wiem czy mogę pani znowu zaufać. (Zwraca się do publiki) Mogę od niej przyjąć te jabłko? Jak sądzicie?
Królowa: Szkoda czasu!
(Królowa uderzyła [lekko] Śnieżkę w głowę a ona upadła. Królowa odchodzi z uśmiechem i podkłada Śnieżce pod głowę poduszkę, którą miała w koszyku. Przychodzi Wesołek z Gburkiem, który trzyma konewkę)
Wesołek: Mamy konewkę!
Gburek: O nie! Co z nas za opiekunowie!
Wesołek: Ona na pewno śpi.
Konferansjer: Przychodzi reszta krasnoludków.
Mędrek: Co tu się dzieje? Czemu Śnieżka leży na podłodze?
Gburek: Według Wesołka ona śpi.
Śpioszek: Szturchnijcie ją to się obudzi.
(Śpioszek ziewnął a Apsik szturchnął Śnieżkę)
Nieśmiałek: Nie znam się ale według mnie to ktoś ją zatruł. To wyjaśnia fakt, że szturchanie jej nie budzi. Potwierdza to też to, że jest na polanie i mogła zjeść coś co jej zaszkodziło.          
Konferansjer: Krasnoludki były strasznie smutne i opłakiwały Śnieżkę. Nagle zjawia się książę.
Książę: A co to za zbiorowisko na tej pięknej polanie? Kim jest ta piękna dziewczyna?
Gapcio: To Śnieżka. Prawdopodobnie ktoś ją zatruł. I czytałem w bajkach, że takie coś może uratować pocałunek prawdziwej miłości.
Książę: Ach tak. Możecie nas zostawić samych?
Konferansjer: Krasnale odeszły a książę nachyla się nad Śnieżką. Ojej! Śnieżka popsikała go (Na niby) gazem pieprzowym!!!
(książę zasłania oczy i zwija się z bólu)
 Książę: Za co?!
Śnieżka: Za to, że nie pozwalasz na polanie spać! Co chciałeś zrobić nicponiu?
Książę: Chciałem się o coś zapytać ale na tę sytuację nie wiem czy wypada.
Śnieżka:  Mów, bez obaw odpowiem najszybciej jak się da.
Książę: Czy zostaniesz moją żoną? Oczywiście po tym jak odwiedzę okulistę.  Ał.
Śnieżka: Zgoda. Ale musimy się lepiej poznać. Jestem Śnieżka. Królewna Śnieżka.
Książę: A ja książę Artur. Kłaniam się.
Konferansjer: Śnieżka i książę odeszli trzymając się za ręce. Królowa natomiast zadowolona z myśli o tym, że plan się udał wchodzi do jej sekretnej sali razem z lustrem.
Królowa: Lustereczko, lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?
Lustro: Tyś królowo piękna jak gwiazda na niebie, lecz Śnieżka jest piękniejsza od ciebie.
Królowa: To nie możliwe! Krasnale nie wiedzą jak ją uratować i nigdy się nie dowiedzą! Jak ona ożyła?!
Lustro: Książę Artur ją uratował. Wezmą teraz ślub.
Królowa: Co! Czym cię mam zbić!
Lustro: Nie możesz mnie zbić, bo wtedy stracisz swoją magiczną moc!
Konferansjer: Królowa sięgnęła z koszyka po jabłko i rzuciła w lustro, które  upadło i wypłynęła z niego magia. Królowa poczuła słabość, upadła na kolana aż w końcu zamknęła oczy. Ona umarła. A Śnieżka razem z księciem wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie.
(Królowa i lustro wstają, przychodzi reszta aktorów i wszyscy się kłaniają)