piątek, 22 lutego 2013

Wypad na plażę

Siemka:)

Dziś będzie opowiadanie. 

Wypad na plażę

   Spojrzałam za siebie i ujrzałam piękne morze. Księżyc odbijał się w tafli wody, a w oddali była dwójka zakochanych i podziwiało ten widok. Łzy napłynęły mi do oczu. Spojrzałam w przeciwną stronę i moim oczom ukazał się jakiś załamany chłopak. Kopał kamienie będące na pisaku i w pewnym momencie jeden podniósł i rzucił go z całej siły w morze głośno krzycząc. Był załamany. Tak jak ja.
   Chciałam do niego podbiec, wszystko mu wyjaśnić, chociaż, co ja miałam do gadania? To jego wina! Jeszcze siedem minut temu byliśmy na plaży mi trzymaliśmy się za ręce podziwiając ten piękny widok, tak jak dwójka tamtych nieznajomych. Woda obmywała nam bose stopy. Było pięknie, póki on nie przerwał ciszy.
   - Maju, nie możemy się dłużej spotykać. Sprawy się pokomplikowały i nine mogę być z tobą. Przepraszam. - wtedy odszedł. A raczej próbował.
   Jego słowa sprawiły, że przestałam panować nad swoimi odruchami. Czułam jak mi się serce rozrywa na dwie części. Odruchowo złapałam go za rękę i owróciłam. Nie byłam stanie nic powiedzieć. W oczach błyszczały mi łzy, a gardło ściskał smutek. Patrzył na mnie smutno, pocałował moją dłoń i odszedł.
   Głowę miał nisko, widać było, że był przygnębiony. Byłam smutna. Nie mogłam się ruszyć. Usłuszałam wesołe śmiechy dwóch obcych ludzi i puściłam się biegiem na wydmy.
   I tak oto się tu znalazłam.  
   Patrzyłam jak on z desperacją rzucił kamieniem w wodę i krzyknął, chciałam do niego podbiec, chciałam  go pocieszyć, znowu usłyszeć jego głos, ale, nie mogłam. Powstrzymały mnie słone łzy, które zaczęły ciec ciurkiem z moich oczu. Im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej chciałam płakać. Ale nie omgłam oderwać wzroku.
   Nagle przysiadł na piasku i byłam świadkiem jego załamki. Dlaczego wybrał to miejsce i tą porę? Nie, to pytanie jest najmniej ważne. Dlaczego on ze mną zerwał, skoro to teraz tak przeżywa? To było pytanie na miejscu. Ale, prawdopodobnie, nigdy nie uzyskam na nie odpowiedzi.
   Udało mi się odwrócić i zrobiłam krok do przodu. Po nim kolejny i jeszcze jeden, w końcu wydostałam się ze szczytu wydmy i znalazłam przy schodach prowadzących w górę lasu. Już miałam tam iść i opuścić plażę kiedy nagle, poczułam przyjemne ciepło na nadgarstku. Ktoś mnie trzymał, a ja bardzo dobrze znałam ten dotyk. Jednak, to nie mógł być on. Nie miał by casu tu dojść.
   A jednak...
   Odwrócił mnie i spojrzał w moje napuchnięte od płaczu oczy. Ja spojrzałam w jego. Był smutny, tak jak ja. Ale, w jego wzroku dostrzegłam, że jemu jest gorzej niż mi. Wtulił sie we mnie i powiedział:
   - Przepraszam, chłopaki kazali mi wybrać albo ty, albo piłka nożna. Bo twierdzą, że przec ciebie nie mogę się skupić na grze, bo stają się lepsi. A to raczej wina ich długich treningów, które od czasu do czasu zaniedbuję. - Jego szept wydawał się kojący, a oddech opatulił mnie jak ciepły szalik w chłodny, zimowy dzień.
   - Wybaczysz mi? Ja, wolę ciebie, Maju. A  chłopakom powiem, że to nie twoja sprawka. Tylko, wybacz mi.
   - Wybaczam, ale nigdy więcej, nie rób niczego wbrew swojej woli! Słuchaj głosu serca i nie pozwól komu kolwiek żądzić twoim życiem. Bo masz tylko jedno. Nie zmarnuj go.
   Wróciliśmy na plażę, a tamci obcy patrzyli na nas ytającym wzrokiem. Pewnie uważali nas za wariatów, najpierw zerwanie i łzy, a potem znowu wspólny, romantyczny wypad w to samo miejce. Może wcześniej, kiedyś, zainteresowało by mnie to, co myślą. Ale nie teraz, nie kiedy znowu byłam szczęśliwa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz