wtorek, 10 września 2013

Scenariusz kabaretu na dzień teatru.

Na scenę wbiega elegancko ubrana kobieta, jest zdyszana i zdenerwowana.
Kobieta: Och. Czy przedstawienie już się zaczęło?
Publiczność odpowiada.
Kobieta: Uff... To dobrze. Janusz! Janusz! JANUSZ!
Na scenę powolnym krokiem wchodzi nawoływany mężczyzna. Jest w białej koszuli i czarnych spodniach, ma poczochrane włosy, ręce ma schowane w kieszeniach. Jak by na siłę miał to ubrać.
Janusz: Idę, już idę. Po co te nerwy?
Kobieta: Jak to po co? Przez ciebie mogliśmy się spóźnić na przedstawienie.
Janusz: Ale jakoś zdążyliśmy.
Kobieta: A no tak, ale spójrz tylko, wszystkie miejsca są zajęte! Będziemy musieli oglądać spektakl z końca sali, zadowolony jesteś?
Janusz: Mówiłem, żeby zostać w domu, przecież to będzie w telewizji, byśmy sobie tam spokojnie obejrzeli...
Kobieta: Ale sam zaproponowałeś, żebyśmy gdzieś wyszli.
Janusz: Ja?
Kobieta: Tak ty. W ten sposób chciałeś uniknąć spotkania z moimi rodzicami, ja nie wiem czemu ich tak nie lubisz, naprawdę nie wiem.
Janusz: Mam wymienić ci powody alfabetycznie czy chronologicznie?
Kobieta uderzyła go torebką w głowę.
Janusz: Auł.
Kobieta: Lepiej chodźmy już usiąść, zanim przedstawienie się zacznie.
Janusz: Tak, tak, to dobry pomysł.
Zeszli ze sceny. Kobieta usiadła na wolnym miejscu, a Janusz komuś na kolana.
Na scenę weszli kolejni aktorzy.
Prowadzący: Dobry wieczór.
Janusz: Siema!
Prowadzący udał,że tego nie słyszy i kontynuował.
Prowadzący: Tego wieczoru w naszym Teatrze Wielkim
Janusz: Jeżeli jest on wielki, to ja jestem Kubuś Puchatek!
Prowadzący udał, że tego nie słyszy i kontynuował.
Prowadzący: Pokażemy wam przedstawienie z okazji dnia teatru noszące tytuł...
Janusz podchodzi do jakiejś pani i przerywając kwestię prowadzącemu mówi:
Janusz: Pani zęby są jak gwiazdy na niebie, żółte i daleko od siebie.
Prowadzący: Dosyć tego! Będzie pan w końcu cicho, czy mam wezwać ochronę?
Patrzył na niego ze złością.
Janusz: Ty, bo jak cię huknę w klatę, to ci Polo Cocta z komunii odbije!
Prowadzący: Dosyć tego, ochrona! 
Janusz: Ja cię słucham, to mam ochotę puścić bąka. 
Prowadzący: Jesteś rozwinięty jak papier toaletowy.
Prowadzący się zaśmiał
Janusz: Masz śmiech jak świnia kaszel
Prowadzący: Ochrona!
Przybiegł ochroniarz i wyprowadził Janusza z widowni na scenę.
Janusz (do prowadzącego): Nie nawijaj tak, bo ci taśmy zabraknie.
Ochroniarz: Cicho bądź, bo cię wpompuje w ścianę.
Janusz (do kobiety, z którą przyszedł): Kochanie, powiedz im, że jestem niewinny.
Kobieta: Ale ja pana nie znam.
Janusz: Jak to? Jesteśmy od dwudziestu lat małżeństwem!
Prowadzący: To prawda?
Kobieta: Musiało się panom coś pomylić.
Janusz: Teraz to mnie nie znasz ta? A jak na tę sukienkę kasę chciałaś, to mnie lepiej niż wszyscy znałaś!
Kobieta: Morda w kubeł i nie bulgotaj! (błąd specjalny)
Ochroniarz: Cisza! Wszyscy jesteście winni! Przez was przedstawienie nie zaczęło się na czas i proszę, abyście opuścili scenę, natychmiast! 
Prowadzący: Dokładnie
Ochroniarz: Pana też to dotyczy. Idziemy!
Oburzeni opuścili pomieszczenie, a prowadzący jeszcze się awanturował.Ochroniarz się ukłonił i również wyszedł.
Następnie na scenę wchodzi pięć tańczących dziewczyn do piosenki ,,Jedzie pociąg z daleka''  (do drugiej zwrotki) w bardzo śmiesznym wydaniu, opisującym tekst, w nawiasach opisy czynności:

Nic nie robić, nie mieć zmartwień (wzruszanie ramionami i krążenie)
Chłodne piwko w cieniu pić (udawanie, że coś się pije)
Leżeć w trawie, liczyć chmury (leżenie na scenie i pokazywanie w górę palcem)
Gołym i wesołym być (wstawanie i zasłanianie intymnych części ciała i uśmiech)
Nic nie robić, mieć nałogi (udawanie, ze się pali papierosa)
Bumelować gdzie się da (krążyć, tańczyć)
Leniuchować, świat całować (jedni się przytulają, drudzy leżą)
Dobry Panie pozwól nam (ręce złożone na tak zwany 'amen')

Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka (wszyscy robią pociąg)
Konduktorze łaskawy, byle nie do Warszawy (kiwanie palcem) 

Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka (ciągle taniec w 'pociągu')
Konduktorze łaskawy, byle nie do Warszawy ( taniec w 'pociągu')

Nic nie robić, nie mieć zmartwień (bujanie się i wzruszenie rękoma)
Chłodne piwko w cieniu pić (udawanie, że się coś pije, ogółem to co na początku we wszystkim)
Leżeć w trawie, liczyć chmury 
Gołym i wesołym być

Wtem reżyser/erka wyskakuje na scenę, jest oburzony, ma beret, megafon itd.
Reżyser: Co wy robicie?! To ma być czarny łabędź a nie jakieś jedzie pociąg z daleka! 
Tancerki: Twarz w ziemię i nie kiełkuj!
Tupią nogą i wychodzą. Reżyser idzie za nimi.
Następnie pojawia się elegancko ubrana pani (P)
P: Niestety, wszyscy nasi aktorzy uciekli i nie możemy dalej prowadzić przedstawienia, przepraszamy.
Z widowni ktoś wyskakuje (k).
K: Hola, hola! Zawsze są rezerwiści! Żołnierze baczność!
Na scenę wybiega dwóch ludzi.
P: C-co to ma być?!
Człowiek 1.: Przygotowaliśmy własne przedstawienie, na wszelki wypadek. Ten to, to jest Basia i będzie reprezentowała taniec w pieluszce. 
Basia (ma ubraną na spodniach pieluchę, albo coś )włącza radio (leci piosenka ona tańczy dla mnie) i zaczyna do tego tańczyć, ale tak zabawnie ^.^ Porywa panią z którą rozmawiali do tańca. PO chwili ktoś wyłącza radio.
P: A Ty co pokażesz?
Człowiek 1.:  Pokaże Pani wyjście.
P: Hahaha bardzo śmieszne.
Człowiek 1: Tak, ten żart mi się udał, a teraz (wyjmuje pistolet zrobiony z klocków, bądź papieru z kieszeni i zaczyna nim wymachiwać) Jest naładowany chcesz sprawdzić?
P podniosła ręce do góry.
P: Nie, nie! Błagam nie strzelaj, zrobię co chcesz!
Człowiek 1: Wszystko?
P: Wszystko! Przysięgam! Co tylko zapragniesz!
Człowiek 1.: Na sto procent? 
P: Tak!
Człowiek 1.: W takim razie poproszę (dramatyczna pauza) twój prawy but!
P: Mój prawy co?!
Człowiek 1.: Twój prawy but, nie wyraziłem się jasno?!
P: No jasno, jasno.
Zdejmuje buta i podaje mężczyźnie
P: Proszę.
Mężczyzna się przygląda obuwiu, uśmiecha się i zaczyna... je wąchać o.O
P jest zaskoczona tym i Basia natychmiast do niej podchodzi:
Basia: Radzę uciekać, zanim będzie trzeba wezwać całą ekipę teatru Spoko Yoko, aby posprzątali to, co zaraz będzie.
P: A co ma być?
Basia: Jak się facet nawącha smrodów, to puści takiego bąka, że cały teatr wysadzi! 
K: Uciekajmy szybko!
P: A co z publicznością?
Basia: Zostawmy ich, aktorzy są najważniejsi, czyż nie?
K: Zarządzam ewakuację ze sceny i to czym prędzej!
Cała trójka uciekła. Na scenę jeszcze weszły tancerki.
Tancerka 1: I ja mu wtedy na to ,,Nie gadaj tyle, bo Ci metka z protezy wystaje'' 
Wszystkie się śmieją
Tancerka 2: Ouł, co tu tak jedzie? 
Tancerka 3: Nie wiem, ale to niezbyt przyjemne. 
Wszystkie zaczynają węszyć wokół publiczności i nagle padają.
Człowiek 1: Oj, wymsknęło mi się. 
I uciekł. Po kilku sekundach wrócił, wąchnął jeszcze but.
Człowiek 1: Ach... Poezja! 
Znów odchodzi.
Po krótkim czasie dziewczyny się podnoszą, przychodzi wtedy reszta osób biorących w przedstawieniu udział, łapią się za ręce i kłaniają. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz